Pilotaż e-recepty, opinia pracownika apteki cz. 3
Obecną sytuację oceniam dość krytycznie, bo zamiast usprawnić pracę – mocno ją skomplikowano. Czas potrzebny na obsługę pacjenta znacznie się wydłużył.
Mijają kolejne tygodnie od wdrożenia programu pilotażowego, a sytuacja raczej się nie poprawia.
Codziennie pojawiają się nowe, coraz poważniejsze problemy. Po pierwsze, cały system nie działa sprawnie i co jakiś czas trzeba od nowa instalować certyfikaty, zamieniać je na nowe, co przy działającej aptece pełnej ludzi nastręcza sporo problemów. Pacjent podchodzi z e-receptą, a ja drżącą ręką sczytuję kod, bo nigdy nie wiem, czy właśnie teraz nie wyskoczy błąd, który uniemożliwi realizację. Naprawienie takiej sytuacji trwa około godziny i wiadomo, że pacjent tyle czekał nie będzie. W dodatku trzeba zrestartować wszystkie komputery, co blokuje aptekę całkowicie.
Po drugie, sami pacjenci są zdenerwowani i niezadowoleni. Ostatnio, gdy pojawił się wyżej opisany błąd, pan powiedział, że to już piąta apteka, on nie ma siły i po prostu chce dostać lek. Apteki lek mają, a wydać nie mogą z powodu jakichś informatycznych cudów i dla niego jest to niezrozumiałe. Powiedział, że nigdy więcej nie pozwoli, żeby lekarz wypisał mu e -receptę i woli po staremu, bo spotykają go same problemy.
Po trzecie, jak już się uda sczytać receptę, pojawiają się kolejne trudności. Dla mnie osobiście całość jest bardzo nieczytelna, a klawisze funkcyjne źle opisane. Receptę de facto realizuje się trochę na czuja, bo nikt przecież nam niczego nie pokazał i trzeba uczyć się w trakcie obsługi pacjenta, co jest dość stresujące. Nigdy nie wiem, czy recepta została poprawnie zakończona.
Kolejnym problemem jest retaksacja. Być może to kwestia nawyków i kiedyś się przyzwyczaimy do robienia tego komputerowo, ale póki co jest bardzo trudno. Ciężko połapać się w tych okienkach i zweryfikować poprawność realizacji.
Najgorzej jest oczywiście z lekami refundowanymi. Co prawda CSIOZ uskutecznia jakieś wizyty w aptekach celem instruktażu, ale przykro to mówić, są one dość nieudolne. Pracownicy posiadają tylko recepty na leki OTC, a na pytania o realizację leków refundowanych nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć. Tak więc ich wizyty wnoszą niewiele, a my znów jesteśmy zostawieni sami sobie. Nikt nie wie, co w trakcie realizacji się wydarzy. Nastręcza to sporo stresu zarówno farmaceutom jak i pacjentom. Problemów jest mnóstwo i mam wrażenie, że nikt nad tym nie panuje. Na przykład podczas realizacji wielopozycyjnej transakcji potrafią dziać się cuda. Pozycje z recept łączą się, albo preparaty które pacjent zakupił OTC wskakują na receptę i nie da się tego cofnąć. Z tego co da się słyszeć w środowisku, niektórzy farmaceuci na dzień dzisiejszy każdą pozycję realizują na osobny paragon, żeby uniknąć takich sytuacji, ale to przecież nie jest rozwiązanie. Przy dziesięciu pozycjach wydawać dziesięć paragonów?
Obecną sytuację oceniam dość krytycznie, bo zamiast usprawnić pracę – mocno ją skomplikowano. Czas potrzebny na obsługę pacjenta znacznie się wydłużył. Realizacja odbywa się raczej intuicyjnie, co jak dla mnie w aptece jest nieakceptowalne. Całość okraszona jest nutką dezorientacji i po prostu próby przetrwania tego trudnego dla wszystkich czasu. Jak dla mnie program został wprowadzony za szybko, nieprzemyślanie i wdrożono go na zbyt dużym organizmie. Skierniewice i Siedlce to za duże miasta na takie próby, przynajmniej te pierwsze.
Opublikowany tekst jest opinią nadesłaną do redakcji przez pracownika apteki objętej pilotażem e-recepty, autor prosił o anonimowość.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za powyższe stwierdzenia.